To był ostatni mecz wyjazdowy w tej rundzie, mecz trudny bo ze zdecydowanym liderem, a przy tym faktyczny debiut w roli trenera Dariusza Dźwigały. Osobiście nawet się założyłem, że wygramy i muszę przyznać, że z przebiegu gry było to dobre obstawienie, tylko, że… No właśnie.
Stadion Radomiaka był praktycznie wypełniony po brzegi, oceniam na jakieś 2 tysiące widzów, w tym kilkadziesiąt osób od nas. Podobno były z tym jakieś kłopoty, ale do mnie na miejscu nic nie dotarło. Taka frekwencja specjalnie nie dziwi biorąc pod uwagę pozycję i grę Radomiaka w tym sezonie, markę, jaką jest Polonia, wreszcie osobę naszego trenera, nie tak dawno związanego przecież z drużyną gospodarzy.
Nasi wyszli w najmocniejszym na chwilę obecną ustawieniu – przynajmniej wynikającym z aktualnego rozeznania trenera. Niespodzianką była może obecność od pierwszej minuty Andrzeja Krajewskiego konsekwentnie pomijanego na jesieni w ustalaniu składu i biorąc pod uwagę to co zaprezentował – niesłusznie.
Nasi zaczęli nieco bojaźliwie, a niesieni silnym dopingiem miejscowi ostro wzięli się do dzieła. Szalał zwłaszcza ich Brazylijczyk Leândro Rossi Pereira, raz za razem inicjując bardzo groźne ataki. I taki stan rzeczy trwał w zasadzie do 17 minuty, kiedy to po bardzo dobrej akcji Adama Czerkasa, obsłużył on precyzyjnym podaniem Jana Dźwigałę, a ten z zimną krwią strzelił obok rozpaczliwie interweniującego bramkarza gospodarzy. Gospodarze zdecydowanie stracili animusz i gra się wyrównała. Może optyczna przewaga była po ich stronie, ale groźniejsi byli nasi gracze. I nie odpuszczali – już do przerwy zarobili w związku z tym trzy żółtka – Krystian Pieczara, Grzegorz Arłukowicz i na sam koniec Michał Steć. Tak więc gospodarze trzymali piłkę, a groźne sytuacje stwarzali poloniści. Szalał dużo i szybko dziś biegający Czerkas, który w 24 minucie niestety w doskonałej sytuacji główkował o centymetry obok słupka, a w 37 wykonał niesamowity rajd, wybroniony niestety przez bramkarza, który wyjściem do przodu zmniejszył kąt i podbił mu piłkę spod nóg. Do przerwy było więc 1:0 dla nas i miejscowi byli mocno zaniepokojeni. Nam było żal tylko sytuacji Adama, bo prawdopodobnie druga bramka rozmontowała by grę gospodarzy.
Druga połowa rozpoczęła się podobnie, gospodarze mieli przewagę, ale nasi dosyć pewnie kontrolowali ich poczynania. Tyle, że posypały się kolejne kartki dla naszych graczy, kolejno dla Dźwigały i Michała Brudnickiego (za brak zdecydowania przy wznowieniu), wreszcie dla Piotra Augustyniaka. Niestety w 73 minucie padł gol wyrównujący. Ich najlepszy gracz Leandro bardzo dobrze wrzucił do nie pokrytego Kacpra Wnuka, a ten strzelił nie do obrony głową. Trener zareagował zmianami, za Stecia i Adriana Ligienzę weszli Dawid Klepczyński i Rafał Kosiec. Zmiennicy wzmocnili środek pola. W 62 minucie powinno, a wręcz musiało być 2:1 dla nas. Klepczyński bardzo dobrze wykonał rzut rożny, po sporym zamieszaniu ponownie wywalczył piłkę i świetnie wyłożył stojącemu około 4 metrów od pustej bramki Czerkasowi. Nie wiem jak Adam mógł tego nie trafić, niestety piłka poszła obok słupka. Takich sytuacji nie można nie wykorzystywać. W 80 minucie zmęczonego Dźwigałę zastąpił Aleksander Tomaszewski, a zaraz później mieliśmy smutną okazję zobaczyć bramkę kuriozum. Wrzut na naszą połowę, do piłki ruszył Piotrek chcąc ją podać piesia do Michała Brudnickiego. Coś źle obliczył, w piłkę nie trafił, wyciągając jednocześnie naszego bramkarza z linii. Do piłki dopadł gracz Radomiaka i bez trudu umieścił ją w bramce. Stadion oszalał z radości, a kibice zaczęli skandować gromkie „dziękujemy” pod adresem niefortunnego obrońcy. Nasi jednak się nie załamali, nadal dzielnie walczyli. Ciekawie próbował strzelać przewrotka Krystian Pieczara, szkoda, że niecelnie. Minutę później doszło do nieprzyjemnej sytuacji. Arłukowicz niezwykle ostro wszedł w gracza gospodarzy. Wyglądało to mocno makabrycznie. Słuszna czerwona i gra w dziesiątkę. Szczęśliwie radomianin podniósł się i kontynuował grę, bo mogło być z tym różnie. I kiedy już praktycznie pogodziliśmy się z przegraną aktywny przez cały mecz Krystian skorzystał ze swoistego sprezentowanego nam rewanżu gości i w sytuacji bardzo przypominającej tę przy stracie przez nas drugiej bramki, miękkim lobem pokonał bramkarza gości. Chwile później sędzia zakończył spotkanie. Ku wyraźnemu rozczarowaniu miejscowych, a także lekkiemu niedosytowi nas samych. Drużyna zagrała dobrze i ambitnie. Widać było tego odradzającego się ducha drużyny. Radomiak miał przewagę w przekroju całego meczu, ale my mieliśmy lepsze sytuacje aby to spotkanie wygrać. Bierzemy co dał los, wreszcie po głębokim kryzysie postawiliśmy duże wymagania zdecydowanemu liderowi, który niechętnie traci punkty na swoim terenie.
Sędziowanie możemy ocenić jako poprawne, może nieco zbyt drobiazgowe, ale bez faworyzowania żadnej z drużyn. Delegat na to spotkanie potwierdził dobrą ocenę pracy trójki sędziowskiej.
Na konferencji pomeczowej Dariusz Dźwigała podkreślił, że ten mecz, z uwagi na jego związki z Radomiakiem, był dla niego ważny i cieszy się z tej wizyty. Spotkanie jest pewnym niedosytem i to mimo wyrównania w końcówce. Trener uważa, że mieliśmy lepsze sytuacje. Podkreślił, że Polonię przeją w trudnym dla klubu momencie, a Radomiak jest na fali, co nie ułatwiało gry. Ogólnie jest zadowolony z postawy drużyny, a cały mecz ocenił jako bardzo dobry, zwłaszcza na tym poziomie rozgrywkowym.
Trener Radomiaka, Jacek Magnuszewski wypowiedział się w podobnym duchu. On też odczuwa pewien niedosyt. Mecz niedobrze się dla gospodarzy ułożył – Polonia strzeliła bramkę i kontrolowała grę czekając na kontry. Radomiak pokazał charakter wychodząc na prowadzenie. Szkoda tylko, że jego gracze nie pamiętali o grze do ostatniego gwizdka, co kosztowało ich utratę zwycięstwa. Trener potwierdził walkę o najwyższe cele sportowe, obiecując jakieś wzmocnienia w zimie. Na pytanie naszej redakcji czy Polonia go czymś zaskoczyła, odpowiedział, że nie. Drużyna jest znana, a biorąc pod uwagę nowego trenera i determinację wywołana trudną sytuacją w tabeli, byli przygotowani na różne scenariusze. Żałują tej wyrównującej bramki, ale w sumie to z walki i postawy swojej drużyny jest zadowolony.
Po zakończeniu konferencji poprosiliśmy pana Dariusza o rozmowę specjalnie dla naszej strony.
Proszę porównać dwa Radomiaki – ten pański i dzisiejszy.
– Oba są w analogicznej sytuacji, mój też kończył jesień jako lider. Ja budowałem drużynę doraźnie, podobnie do dzisiejszej sytuacji w Polonii, dzisiejszy wydaje się być poza zasięgiem reszty ligi i gra naprawdę dobrze.
Przed meczem mówił Pan o odbudowie mentalnej drużyny. Dziś pojawili się gracze „odkurzeni”. Jak Pan ocenia ten proces odbudowy?
– Pracuję krótko, ale stwierdzam, że zespół reaguje bardzo pozytywnie. Sygnałem była już gra próbna z Huraganem i nie ma tu znaczenia fakt, że jest to drużyna z niższej ligi. Mamy potencjał. Zaczyna od dziś. Ja jestem człowieka, który chce mieć bliski, partnerski kontakt z drużyną. Piłkarze muszą brać odpowiedzialność za grę, ale na zewnątrz to odpowiadam ja. A błędy były, są i będą, to nieuniknione, ale trzeba starać się je eliminować. Gracze muszą CHCIEĆ grać. Z każdym meczem będzie lepiej. A co do wprowadzonych nowych. Oglądałem ostatnie mecze, miałem dziesięć dni na pracę z drużyną. Wprowadzeni dziś gracze, ostatnio pomijani, dziś zagrali dobrze. Ważne, że zespół reaguje pozytywnie i to jest najważniejsze. Wywieźć punkty z Radomia to duża sztuka w tym sezonie. My graliśmy w końcówce w dziesiątkę, ale walczyliśmy i udało się wyciągnąć wynik.
Trzymał Pan Adama Czerkasa do końca meczu na boisku. Chyba miał prawo już być zmęczony?
– Adam jest typem piłkarza, który nawet zmęczony może przeciwnika w każdej chwili zaskoczyć. Własną akcją, wyjściem do prostopadłego podania, nieszablonowym zagraniem. Dlatego postanowiłem żeby grał do końca. Jego obecność to ciągłe zagrożenie dla przeciwnika. Szkoda tylko tej sytuacji w drugiej połowie. Ale nie zawsze musi wychodzić…
A Janek? Ojcowska ręka? Dziś zagrał dobry mecz.
– To, że jest moim synem nie ma tu znaczenia. Dziś wziąłem odpowiedzialność za wystawienie go bo naprawdę wierzę w jego duży potencjał. I nie zawiodłem się. Janek jest typem zawodnika, który musi dostać wsparcie od trenera. Są tacy gracze, wiem, bo sam takim byłem. Trener mi zaufa – ja mu odpłacę swoją grą. Odsunięci obniżają swój poziom gry.
A stałe fragmenty gry?
– To trzeba ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Inaczej się nie da. W obronie i ataku. Dziś pod tym względem już stanowiliśmy zespół. Musi być jednak tak, że kiedy my bijemy rzut rożny, to piłka nie ma prawa zatrzymać się na pierwszym obrońcy. Musimy pracować – zawodnicy o tym wiedzą.
A co Pan powie o obsadzie bramki?
– Michał to też chłopak z dużym potencjałem i dobrymi umiejętnościami. Pawła już w klubie nie zastałem, ale jestem przekonany, że Michał będzie z meczu na mecz dojrzewał i będzie coraz pewniejszym punktem. Byle nie było jakichś przygód, na przykład zdrowotnych.
No właśnie. Jesteśmy przekonani i mamy taką nadzieję, że zostanie Pan z drużyną na dłużej. Jakieś pomysły i plany na wzmocnienia?
– Na razie mam umowę do końca rundy. Po jej zakończeniu siądziemy do stołu i porozmawiamy o planach na przyszłość. Jeśli okaże się, że pozostaję w klubie, to wtedy wspólnie zaczniemy się zastanawiać nad uzupełnieniami. Tak uzupełnieniami, ponieważ jestem przekonany, że aktualny skład jest na tyle mocny, że powinien gwarantować walkę o awans. W tym sezonie już się nie uda bo straty są zbyt duże. Ale w przyszłym sezonie? Jestem przekonany, że w tym zestawieniu możemy śmiało myśleć o skutecznej walce o awans. A przyjście nowych graczy? Zawsze się jacyś przydadzą.
Trenera dłużej już nie zatrzymywaliśmy, bo ekipa musiała zbierać się do domu. Fakt, dziś było widać nowego ducha w drużynie. Myślę, że chyba możemy poczuć pewien optymizm na przyszłość. Oby obyło się bez komplikacji….
Ja jednak liczę, że w następnym meczu zobaczymy Kruczyka albo Kluskę za Czerkasa. Trzeba dać szansę młodym chłopakom
Jesienią Kosmal ….wiosną Ujek i było dobrze bo był Strzała:)(i nos Drzewieckiego). A dziś ten Czerkas? :raca: :raca: i nic do szatni pozytywnego nie włożył. Dziś po tym meczu już ten NOWY trener jest pewny ze wiosną……Tak to żałośne, jak i ten poprzedni co tak długo po takich meczach był nie do zastąpienia.
…taka seria porazek a jaki był MOCNY…(wiadomo Miasto było za TYM)
…może zle się wyraziłem. Jesienią Kosmal, wiosną Ujek DUŻO DO SZATNI włożyli:)….Dziś (jesien) ta Nowa gwiazda?..tak te jego 3 treningi…wiem nie mógł za dużo pomóc..
Myślę że wiosną Nowy TRENER ten zwycieski od pierwszego meczu i oddanie częsc władzy (obiecanej) a znów będą tłumy i?….karnety w dużej liczbie sprzedane:). :sztandar: :sztandar:
Pisz Mareczku, pisz. Pisz jak najwięcej. Nie żałuj nam tej głębokiej duchowej strawy jaką niosą ze sobą Twoje jakże mądre, celne i odkrywcze dywagacje.
Yanku, proszę – nie prowokuj. Staram się nie zauważać „………?!…….!?” itd. Apeluję więc do Twojego rozsądku..
Jeszcze weźmie to na serio..
W reszcie to nam się przy farciło, bramka w końcówce za punkt na terenie lidera.