Dominik Lemanek jest niekwestionowanym liderem naszej drużyny w rundzie wiosennej. Postanowiliśmy więc, że z pewnością będziecie ciekawi dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Spotkałem się więc z Dominikiem na K6. Miało być w CK, ale tam trwała impreza dla naszych najmłodszych fanów realizowana przez Tomka Staśkiewicza. Było więc kameralniej, bo dzięki uprzejmości pani z recepcji, dostaliśmy dla siebie salkę konferencyjną.
– Mława, Polonia, Mława, Polonia, z przerwą na Bałtyk. Skąd taka droga?
– Urodziłem się w Mławie i tam stawiałem pierwsze kroki. Mławianka grała wtedy w IV lidze, ale w Mławie była też II drużyna Polonii, prowadzona przez Igora Gołaszewskiego. To on sprawił, że zostałem zaproszony na testy do polonijnej Młodej Ekstraklasy, drużyny Jacka Grembockiego. Chyba wypadłem dobrze skoro mnie zaproszono do gry w tym zespole.
– Mławianka czy Polonia, gdzie czujesz się lepiej?
– Tu się czuję bardzo dobrze. Zawsze to podkreślam. Dostałem szansę debiutu w ekstraklasie, mam sentyment do tego klubu i naprawdę czuję się tu świetnie.
– Jesienią nie zagrałeś przeciwko Polonii w lidze. Specjalnie czy tak wyszło?
– Heh, chciałem zagrać, chciałem się pokazać. Zwłaszcza, że już wtedy rozmawialiśmy z Pawłem Olczakiem i Piotrem Dziewickim o możliwości przejścia na Konwiktorską. Czysty przypadek – pauza za żółte kartki.
– Niedawno, przeciwko Mławiance, strzeliłeś dwie bramki swoim byłym kolegom. Jak się czułeś, radość była wielka czy może lekko stonowana?
– Jasne, że się cieszyłem, zawsze cieszę się jak coś strzelę. Mam jednak szacunek dla Mławianki, więc starałem się nie okazywać żywiołowej radości.
– Właśnie, na wiosnę ostro się rozstrzelałeś. 8 bramek w 10 meczach to piękny wynik. Skąd taki wzrost formy strzeleckiej?
– To prawda, nigdy wcześniej tyle nie strzelałem. Tutaj trener ustawił mnie ofensywnie, moim zadaniem jest strzelać. Staram się więc to robić. Muszę tutaj zaznaczyć, że trenerzy bardzo dobrze nas przygotowali do sezonu. Cała drużyna walczy razem i wzajemnie się wspiera – pewnie stąd takie efekty.
– Przy okazji, jakie macie relacje ze sztabem szkoleniowym? Takie bardziej koleżeńskie czy trener to trener?
– Oj, wyraźne rozgraniczenie. Do trenera czujemy duży szacunek, trener to trener. Owszem, jest młody, często żartujemy, ale to poza grą, w pracy jest zależność. Chciałbym też podkreślić, że trener jest nam pomocny także poza boiskiem. Zawsze można z nim porozmawiać, poprosić o radę. Nie odmawia.
– A który mecz w tej rundzie oceniasz jako najlepszy? Twój, drużyny?
– Było ich kilka, jako drużyny. Chyba ten z Ciechanowem, w którym strzeliłem trzy bramki, to się liczy. Ale myślę, że jako drużyna staramy się grać wszystkie mecze jak najlepiej i mam nadzieję, że nasza gra jest dobrze oceniana przez kibiców. Poza meczem z Mławą, to wszystko wygrywamy zdecydowanie, widać różnicę.
– To jak to było z tą Mławianką?
– Cóż, wszystko wyglądało dobrze, prowadziliśmy 2:0, wydawało się, że mamy wszystko pod kontrolą, że mecz jest wygrany i coś jeszcze ustrzelimy w drugiej połowie. I wtedy ta bramka do szatni. Nas to trochę rozstroiło, ich wyraźnie podniosło.
– Z kim Ci się najlepiej współpracuje na boisku?
– Z Mateuszem Glińskim i Adrianem Ligienzą. Z Mateuszem graliśmy już razem w Młodej Ekstraklasie i się nieźle znamy. Z Adrianem dopiero teraz zaczęliśmy grać, ale się świetnie na boisku rozumiemy i współpraca dobrze się układa.
– Masz dobre uderzenie z dystansu, co już zademonstrowałeś, koledzy też potrafią nieźle przyłożyć. Czasem odnosimy na trybunach wrażenie, że moglibyście częściej strzelać z daleka. Wreszcie bramkarze w tej klasie, oczywiście poza Pawłem, to nie są znowu wielkie tuzy.
– Trener wyraźnie mówi – strzelać. Więc ilość uderzeń nie wynika z przyjętej taktyki. Czasem jednak, widząc, że mamy mecz pod kontrolą, zaczynamy lekko kombinować. Pewnie chcemy zagrać jakieś widowiskowe akcje żeby sprawić przyjemność widzom.
– Nie wyobrażamy sobie żeby awans nam uciekł. Czy w aktualnym składzie będziecie skutecznie walczyć o kolejny awans, czy też przydałby się wzmocnienia?
– Chyba kilka wzmocnień by się przydało. Nie dlatego, że mamy słabszych zawodników. Chodzi o wzrost poziomu gry, o większą rywalizację wewnętrzną. Taka rywalizacja podnosi poziom gry całej drużyny. Może ze 3-4, ale takich co przyszliby tutaj żeby naprawdę „grać”!
– Wyobraź sobie sytuację, że w III lidze wzmacniają nas na przykład Damian Jaroń czy Daniel Mąka. Nie obawiał byś się rywalizacji o miejsce ze starymi znajomymi?
Nie wydaje mi się. Taka rywalizacja, jak powiedziałem, tylko pomaga. Trener doskonale wie czy i kogo byśmy potrzebowali. Oczywiście nie ma potrzeby posiadania np. 4 lewych obrońców, czy też 4 nowych napastników. Nasz sztab trenerski ma bardzo dobre rozeznanie – oni z pewnością wiedzą bardzo dobrze czy ktoś jest potrzebny. Pewnie się komuś już przyglądają.
– Czy czujesz się w tej drużynie liderem?
– Siłą naszej drużyny jest właśnie cała drużyna. Dobrała się fajna paka, gramy dla siebie, pomagamy sobie. Mamy kilku, hm, starszych z większym doświadczeniem, jak Mariusz Ujek, Paweł Błesznowski, ja, wreszcie nasz kapitan Olek Fogler. Wszyscy mamy jeden cel, pracujemy i wspomagamy się wszyscy, także charakterologicznie. Nasz potencjał to ZESPÓŁ, nie indywidualności.
Następne mecze, Gąbin lub Przasnysz?
– Coś może nie wyjść, przegrana może się trafić z każdym, taka jest piłka. W tej lidze mecze z Polonią są dla wszystkich sportowym świętem, walka o życie – każdy marzy aby się pokazać, stawić opór. Jestem jednak przekonany, że jeśli będziemy grać to nad czym pracujemy i co ćwiczymy, to nikt nie powinien nam zagrozić. Koncentracja w grze i wykonywanie planów trenera i nie powinno być problemów.
– Miałeś okazję grać na różnych pozycjach. Jaka Ci najbardziej odpowiada?
– Ta, którą znalazł dla mnie Piotr Dziewicki. Wolę grę ofensywną. Takie też mam warunki fizyczne. Czyli to co teraz – skrzydła, wymiennie pozycjami z Mateuszami, Glińskim i Sołtysem. Defensywę mamy mocną, więc można też złapać chwile oddechu z przodu.
– A w której Polonii podobało Ci się bardziej, tej dzisiejszej, czy tej z czasów Młodej Ekstraklasy?
– Dwie różne sytuacje i dwie różne drużyny. Grałem też w trochę w ekstraklasie. Tam odgrywały role pieniądze, za Józefa Wojciechowskiego było bogato. Liczył się wynik i nic więcej. Teraz stanowimy kolektyw, taką sportową rodzinę. Zżyliśmy się, mimo że gramy ze sobą niecałe pół roku. Jeśli chodzi o sama drużynę to zdecydowanie teraz.
– Jesteś wyróżniającym się zawodnikiem. Co będzie jak pojawi się atrakcyjna oferta przejścia po sezonie?
– Nie zastanawiałem się nad tym. Musiała to by być jakaś super oferta, bo już np. z II ligi, to wolę pozostać. Nie ma takiej znaczącej różnicy klas, a tu się znakomicie czuję. Od Piotra Dziewickiego ciągle mogę się jeszcze wiele nauczyć. Chcę grać i awansować z Polonią, na dziś to moja przyszłość i wybór.
– Sporo się dyskutuje o formie organizacji klubu. Model „soccios” czy raczej spółka akcyjna?
– Nie umiem odpowiedzieć konkretnie. Model społecznościowy nawet się nieźle sprawdza za granicą. U nas ludzie nie do końca wiedzą na czym to ma polegać. Co będzie w wyższych ligach? Przecież nie może być gwarancji, że będziemy nieustannie wygrywać. Co będzie jak przyjdzie kryzys, kilka porażek? To trudne pytanie i nie umiem na nie odpowiedzieć. My gramy przecież także aby utrzymać rodziny, ja taką posiadam (Dominik pojawił się z małżonką i córeczką – dop. trickywoo). W Mławie musiałem dodatkowo pracować. Skutek był taki, że nie miałem takiej formy jak teraz. Skupienie się wyłącznie na treningu i grze jest czymś zupełnie innym niż model – rano do pracy, a zmęczony i zestresowany po dniu roboczym, na trening. Takie coś odbija się na jakości i treningu i gry.
– A sędziowanie? Na przykład ten pan jutro, zagorzały kibic Legii?
– No nie. Oni starają się nie łączyć tych spraw. Codzienne sympatie nie powinny mieć wpływu na jakość sędziowania. Liczę na to, że swoje sympatie zostawi w domu, a na boisku będzie obiektywny. Oczywiście mogą się też zdarzyć mimowolne pomyłki, także dzięki nim piłka jest tak pasjonującą dyscypliną. A błędy mogą popełnić i piłkarze i sędziowie.
– No dobrze, będzie luźniej. Komu kibicujesz – w Polsce i na świecie?
– Na świecie to tylko Real Madryt! W Polsce, po odejściu z Polonii, tylko jej kibicowałem, tylko jej mecze starałem się oglądać. Inne drużyny w Polsce w sumie mnie nie interesują.
– To jaki piłkarz jest Twoim idolem?
– Cristiano Ronaldo! Zdecydowanie, jak dla mnie, numer 1 na świecie. Zwłaszcza, że na dokładkę gra na mojej pozycji, a ja właśnie takich graczy szczególnie uważnie obserwuję.
– To na koniec. Czytujesz „komenty” pomeczowe?
– Ja raczej nie. Natomiast moja mama często je czyta i natychmiast daje mi znać. Zwłaszcza jak są krytyczne. Czasem piszą je ludzie zakompleksieni, czasem są to, hm, dziwne wpisy. Przyjmuję obiektywną, konstruktywną krytykę. Wtedy wiem co zrobiłem nie tak jak trzeba, co muszę poprawiać, na co zwracać uwagę. Taka krytyka pozwala pracować nad sobą, obraźliwe wpisy niczemu nie służą.
– Dziękuję Dominiku, że poświęciłeś mi swój czas. Życzę super gry i wygranej jutro!
– Dziękuję, z pewnością będziemy się starać aby sprawić radość naszym kibicom!
SUPER GOŚĆ!!!
Lemanek to w chwili obecnej najjaśniejsza postać naszej Polonii.Miło i przyjemnie jest patrzeć na grę pana Dominika.A w dodatku to Jego pełne przywiązanie do Polonii….. Super. :szal:
Bardzo pozytywny koleś 😀
:sztandar:
Ps. Kurcze, nie wiedziałam, że ten prolegijny będzie sędziował…
Fajny wywiad. Brawo Leman, brawo Tricky 😉