Przeczytałem wszystkie opinie o meczu Wkrą i jestem mocno zdziwiony waszym optymizmem, dotyczącym gry i naszej świetlanej przyszłości. Moim zdaniem po trzech wiosennych meczach można już pokusić się o pierwsze wnioski, a te, niestety, nie są optymistyczne.
Wstrzymywałem się z jakimiś mocnymi opiniami po pierwszym meczu z Bugiem w myśl zasady „pierwsze koty za płoty”, ale niepokojące zjawiska w naszej grze wystąpiły w każdym z tych spotkań, niektóre się powtarzając.
W meczu z Bugiem rzucała się w oczy, niestety, np. bezmyślność naszych zawodników. Graliśmy do przerwy z silnym wiatrem i o ile dobrze zauważyłem, w tym czasie oddaliśmy na bramkę Bugu JEDEN strzał z dalszej odległości (który zresztą minął ją o kilka metrów). Dlaczego była to tylko jedna próba, skoro każde celne uderzenie niosło w sobie w takich okolicznościach zarodek bramki? Czy Piotrek Dziewicki tego nie widział? Nie powiedział o tym zawodnikom, żeby próbowali strzałów z odległości 20-25 metrów, czy wręcz przeciwnie – mamy takich słabych graczy, że mimo zaleceń trenera bali się uderzać, bo nie umieją tego zupełnie i nie chcieli się kompromitować? Na szczęście Bug po przerwie też strzelił tylko raz, piłka huknęła w poprzeczkę i tylko desperacka interwencja Pawła Błesznowskiego uratowała nas od porażki. Bo my tak naprawdę nie mieliśmy, poza karnym, żadnej dobrej okazji na zdobycie gola.
Dlaczego graliśmy przy takim wietrze bardzo często górnymi piłkami ocierającymi się o „taktykę” „pała na Kosmala? Dlaczego było tak mało krótkich podań dołem, skoro wiatr wyczyniał harce z piłką? Poza tym, prawdę mówiąc, ja w tym meczu nie dostrzegłem żadnej widocznej taktyki w naszej grze (chyba, że zawodnicy zupełnie nie zrealizowali jakichś tam przedmeczowych założeń). Nie mówię tu o piłkarskich „szachach” na poziomie LM, ale o prostej, skutecznej taktyce na osłabiony (chociażby przez wyjęcie przez nas dwóch wyróżniających się zawodników) Bug. Po co były te tajne sparingi przedsezonowe, zwłaszcza ostatnie, które zresztą – sądząc ze składów – były dość kuriozalne, bo w żadnym nie zagraliśmy w zestawieniu zbyt zbliżonym do tego, który wyszedł na Bug, na jeden z najważniejszych meczów tej rundy, a grali w nich zawodnicy, których szansę na regularną grę w I zespole są minimalne?
Mecz z Łomiankami też nie był spacerkiem, z tych „z palcem w uchu”. Do momentu zdobycia przez nas drugiej bramki z karnego wcale nie był to dobry mecz z naszej strony, a kilkanaście minut po przerwie przeciwnik mocno przycisnął i mogło paść w tym okresie wyrównanie. I niestety, znowu, tak jak z Bugiem, trudno było się doszukać jakiejś taktyki, przynajmniej dla mnie – kibica – laika. Na boisku panował chaos, przypadek, którego nie można już zrzucić na wiatr i zły stan płyty, całkowity brak pomysłu na wykończenie akcji i zaskoczenie bramkarza jakimś w miarę szybkim, niezbyt oczywistym zagraniem. Ja wiem, to tylko piata liga, ale ja też nie wymagam cudów, ale jakiegoś poziomu minimum, który zapewni nam to, że nie będziemy drżeli zawsze do 90 minuty o wynik spotkania.
I wreszcie dzisiejszy mecz – nie widziałem go, więc nie będę oceniał gry, choć czytałem opisy osób, które były w Żurominie.
Otóż – nie jestem w stanie zrozumieć, jak można nie wygrać meczu z takim przeciwnikiem różnicą kilku goli. Nie przyjmuję żadnych wyjaśnień a propos „kartofliska” czy innych okoliczności. Ktoś powie, no dobrze, ale ponad pół meczu graliśmy w osłabieniu. Tylko z czego to osłabienie wynikało? Otóż było konsekwencją jakiegoś klopsa w naszej obronie, a nie sił nadprzyrodzonych, głupiego faulu bez piłki w innym końcu boiska, lub też np. nabluzgania sędziemu. Z opisu wynika, że napastnik przeciwnika, gdyby nie został wycięty równo z trawą przez Adama Grzybowskiego poszedłby „sam na sam” z naszym bramkarzem. Rozumiem, że zawsze taki błąd może się przydarzyć, ale wtedy powinniśmy już prowadzić co najmniej 2:0, albo i więcej, a nie potem rozpaczliwie gonić wynik.
To jest po prostu wstyd – męczarnie i 1:0 z przeciwnikiem, które nasze pospolite ruszenie z castingu rozniosło na jesieni 6:0. Wkra miała z powodów finansowych w ogóle nie wystartować w rundzie wiosennej i oto stawia zaciekły opór drużynie zawodowców z kosmicznym, z ich punktu widzenia, budżetem (a nawet astronomicznym w skali tej ligi – Piotrek mówił o 750 tysiącach złotych). Mieliśmy prawie cztery tygodnie przygotowań, sztab szkoleniowy starannie i bez pośpiechu dobierał zawodników, również po względem wolicjonalnym i mentalnym, piłkarze byli – co jest wprost ewenementem chyba na tym poziomie rozgrywek na obozie przygotowawczym – a tu – po trzech meczach – jest, mówiąc eufemistycznie – słabiutko, a różnica w jakości… hmm… powiedzmy, póki co umowna (oczywiście poza Mariuszem Ujkiem).
Oczywiście zaraz zostanę zj(…)any przez „kumatych”, albo admin karzącą ręką swojej sprawiedliwości dla niepokornych wyrzuci ten tekst, ale mi to wisi. Uważam, że moim obowiązkiem, kibica Polonii z wieloletnim stażem, któremu leży na sercu tylko i wyłącznie dobro klubu, jest podzielenie się moimi wątpliwościami.
Wierzę, że awansujemy, ale pali się dla nas w tej chwili już co najmniej żółte światło, i naprawdę – przy tej kasie i organizacji (jak na V ligę) kibice nie maja być prawa narażani na takie stresy jak w w Wyszkowie, a zwłaszcza Żurominie. Coś jest nie tak – bo w tej chwili liczymy głównie na potknięcia innych, być może nawet mniej niż na własną siłę i lepiej mówić o tym teraz i szukać przyczyn i możliwości poprawy tego stanu, a nie udawać że wszystko jest ok, podśpiewywując „Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu”… a potem obudzić się z ręką znowu w V ligowym nocniku.
a mnie zaś podoba się że w drugim meczu z rzędu nie tracimy bramki a w trzecim z rzędu bramki z gry, nie mamy siły ataku miażdzącej to dobrze że się bronić umiemy, co do meczu w Żurominie to niewiele mogę powiedzieć bo dzięki ETV ogladałem przez 1,5 godziny czarną planszę, nie podoba mi się że legionista Augustyniak po 2 tygodniach pobytu w naszym klubie został kapitanem, dla mnie zatrudnianie gościa (miał być napastnikiem ??) już było nieporozumieniem a tu proszę kapitan od razu
Poniosło Cię trochę kolego. Po pierwsze, nie byli na żadnym obozie przygotowawczym. Po drugie, jak można sobie zaplanować, kiedy popełnić błąd? Powiedz Augustyniakowi, żeby tym razem błędy popełniał przy stanie 5:0, bo tak robią piłkarze lepsi o dwie klasy, a przy 1:0 indywidualne błędy popełniają tylko zawodnicy z okręgówki… No błagam, każdemu się zdarza. Zazwyczaj nie wypowiadam się na tej stronie, ale nie wytrzymałem. O meczu w Łomiankach napisałeś ogólnie same głupoty. Ta drużyna w ogóle nie istniała, mieli jedną groźną sytuację i tyle. Każdemu jest ciężko grać, jak drużyna przeciwna parkuje autobus w polu karnym. Kwestia pierwszej bramki. Nie mówię, że jestem powalony poziomem gry Polonii, ale cel jest jeden – mamy awansować i z tego będziemy rozliczać tę drużynę. Jak na razie strata została zmniejszona do 3-ech oczek, do końca jeszcze 13 kolejek – keep calm.
O meczu z Łomiankami miało być rzecz jasna 🙂
Ja bym sie bardziej martwil gdybysmy wygrywali wszystko po 6-0 lecz Wyszkow by tak samo wygrywal po 6-0…. A tak to mysle ze damy rade wygrywac a juz niemartwie sie oto ze Wyszkow niestraci jeszcze 3ch punktow.
autor dobrze napisał, nie dzieje się najlepiej, tak jak wcześniej pisałem, zobaczymy co przyniesie mecz z Raciążem chociaż i oni ostatnio dali ciała
Żeby wygrać (na pewno) trzeba grać. Nowa drużyna na rundę wiosenną jest mentalnie nieprzygotowana by wygrać. Wygrać III ligę. Po meczu z Bugiem napisałem, że żal tych piłkarzy bo nic z siebie nie wycisną nawet gdyby chcieli. Mentalnie są nieprzygotowani dlatego prędzej czy później stracą kolejne pkty i szansę gry w lidze wyżej. Jeśli są lepsi, a powinni być po zapewnieniach trenera, to na początku meczu muszą budować dwu trzy bramkową przewagę a potem mogą się „oszczędzać!”. Tego nie potrafią i to jest koniec tego sezonu. Następny w sierpniu 2014 w IV lidze. Hough. :chor:
Kiedy tak sobie czytam niektóre wypowiedzi (może przepowiednie, raczej), to odczuwam nieodparte wrażenie, że ich autorzy, wręcz marzą o tym, aby pięknie przegrać, a następnie strasznie cierpieć, potem ponarzekać na zły los, a na koniec – wypowiedzieć sakramentalne „a nie mówiłem!?”.
Żal mi Was, bracia po szalu…
~mountas bracie po szalu… Jak się mówi, że TYKO awans wchodzi w rachubę to to jest raczej, przepowiednia. Jestem gotów postawić duże pieniądze na to co napisałem wcześniej. Zrobiłem to z pozycji psychologa praktyka sportu tak od 35 lat. Wychodzę na trybunę i wiem co w której piłkarskiej łepetynie się dzieje. Co więcej jestem w stanie w czasie rzeczywistym po ruchach takiego powiedzieć co się lęgnie w jego głowie. Powtarzam: ten skład na chwilę obecną nie jest w stanie zrobić TYLKO awans. Dlatego, oczywiście, można liczyć nadal na awans, ale to nie więcej niż 20% szansy. Czy Bayern Monachium gra o mistrza na 20%?? NIE oni na kilka kolejek mają mistrza! Bo w sporcie jeśli sukces to TYLKO w taki właśnie sposób!