„Styczniowa jutrzenka” zmaterializowała się na naszym, tradycyjnie czarnym, horyzoncie 23 stycznia roku 2014, w postaci listu intencyjnego podpisanego wspólnie przez MKS i Wielką Polonię. Być może, po wielu latach, będziemy z rozrzewnieniem i dumą wspominać tę właśnie datę…
Oczywiście: list intencyjny to jest tylko list intencyjny – nic więcej. Tym niemniej mówi on jednak o – nomen omen – intencjach obu stron. I mówi o nich dobrze. Okazuje się, że w naszym „polonijnym piekiełku” potrafimy się jednak czasem dogadać. Lęki, niepewność i uprzedzenia zostały przełamane – trudno powiedzieć, czy już na zawsze, ale jedno jest pewne: czas brać się do roboty!
Personifikacją owej „jutrzenki” jest pewien skromny kibic z trybuny C, o którym zaraz Wam opowiem. Kibic ten jest ważny z kilku powodów. Po pierwsze: facet stanowi żywy dowód kompromisu i zaufania wypracowanego przez MKS i WP. Bo on nie jest „ani od tych, ani od tamtych” (ja na przykład wcześniej w ogóle gościa nie znałem!). To po prostu „zwykły fan z trybuny C”. Chodzi na piłkę, chodzi na kosza, krzyczy, dopinguje. Po drugie – chyba po raz pierwszy w historii Polonii Warszawa – facet ma wizję! Wizję KSP przyszłości, z tłumem kibiców, nowoczesnym stadionem i drużyną grającą o najwyższe cele. Po trzecie: jak mawiali nasi prasłowiańscy przodkowie: facet ma „know how”. Po prostu umie zarządzać sportem – ze szczególnym uwzględnieniem „upadających firm”, które mozolną pracą potrafi przekształcać w „perełki”. 12 lat temu przejął Maraton Warszawski, który jedną nogą spoczywał już w grobie. Efekt? Podniesienie z totalnego upadku do rangi wielkiej imprezy zwieńczone nagrodą na Gali Mistrzów dwa tygodnie temu. Czyż nie jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu?
Pora ujawnić kibica z trybuny C: to Marek Tronina, pełnomocnik delegowany wspólnie przez MKS i WP do wyprowadzenia Klubu na prostą, człowiek „z zewnątrz”, nieuwikłany w nasze „polonijne piekiełko” – i to właśnie jego pomysł na Polonię zaakceptowały obie strony „konwiktorskiej społeczności” (wiemy, jak trudno coś takiego osiągnąć, prawda?). Ważne, że od teraz w Polonii będzie wizja, będzie „budowanie marki” (w tym miejscu Józio W. podrapał się w głowę i głośno zapytał: „że co będzie, że co…?”), no i – last but not least – będzie społeczne zaangażowanie…
No, tu już się zagalopowałem, bo w sumie nie wiem… będzie? To już zależy tylko od nas! Od dzisiaj Polonia jest nasza, wspólna, MKSu i Kibiców. Aż się chce zakrzyknąć „Ludu pracujący Warszawy – do roboty!”. Albo też „Jesteś wreszcie we własnym domu – nie stój, nie czekaj – pomóż!”. Co, za bardzo lewackie? No to teraz po prawacku: „Swój do swego po swoje!” (czyli na K6 – po swój przydział obowiązków)! Oczywiście nie biegnijcie tak od razu, poczekajcie na stosowne komunikaty – kto będzie potrzebny do czego i kiedy konkretnie (to się wkrótce pojawi gdzie trzeba, żeby każdy wiedział, do czego się przyda), ale generalnie to…
Panie, Panowie – teraz albo nigdy, drugiej takiej szansy nie będzie! Lecz jeśli wszystko się uda, to gwarantuje Wam, że… będziemy jeszcze kiedyś błogosławić ów upiorny rok 2013, w którym Polonia legła – wydawało się – w grobie. Tylko po to, żeby „zmartwychwstać” – większa, silniejsza i piękniejsza, niż kiedykolwiek.
Reszta zależy naprawdę tylko od nas! Nie spieprzmy tego!
Ja na razie widzę jeden pozytyw! Cisza o stowarzyszeniu Pana Popielarza.
Cieszę się, że odpowiedzialność za Polonie bierze MKS i WP, bo to właśnie te dwie organizacje wywiązały się ze swoich powinność w najtrudniejszym momencie w historii klubu.
Co do stowarzyszenia Pana Popielarza, to tak skrycie działało, że nic nie zauważyliśmy…
To jak WSI, takie ważne i podobno takie potrzebne, a kraj dalej jakoś funkcjonuje…
Życzę nam wszystkim po za postępami w sferze organizacyjnej, sukcesu sportowego w tym roku! To bardzo ważne aby ten pierwszy sezon zakończył się awansem!