Poważnej kontuzji nabawił się Michał Dudek. Golkiper, który grał w pierwszych meczach jesiennych znów ma problemy z kolanem. Wczoraj nie ćwiczył z zespołem.
– Trenowałem normalnie z zespołem od kilku dni. To była zwykła kołyska do boku. Ćwiczenie wykonywałem wcześniej, bez zakłóceń, nic się nie działo, a we wtorek nagle poszło mi kolano. Zablokowało się kompletnie. Po wstępnej diagnozie okazało się, że więzadła są w porządku. Potem dowiedziałem się, że powstał obrzęk błony maziowej łąkotki. Wymagana jest operacja – zdradził na stronie oficjalnej.
Dudek odczuwa ból, ale liczy na to, że tym razem uda mu się szybko wrócić do gry. Czuje wsparcie i to, że jest potrzebny. – Ja nie mogę realizować swojej wielkiej pasji, trenować i grać dla ukochanego klubu, a inni tracą bliskich, przechodzą przez nieuleczalne choroby. Tu w Polonii wiele osób mnie wspiera. Dzwonią, podtrzymują na duchu. To miłe.
Jak ważna Polonia jest dla Dudka przekonywać nie trzeba. Na swoim fanpag’u opisał historię swojej gry oraz to co czuł po urazi. – Wybraniasz sytuacje w 90 minucie, w prawdzie z ogórkami, ale jednak. Znowu wywiady, artykuły i inne pierdoły. Czujesz ze żyjesz. Nagle kontuzja. Kurwa!… masz takie wsparcie kibicow jakiego jeszcze nie miales, musisz sie podniesc.
Czekasz na operacje, kibice płacą za rehabilitacje z najlepszym specjalista. Zaczynasz robotę, za coś musisz się utrzymać, ale łączysz ja z rehabilitacja wstajesz o 5:30 i o kulach jedziesz rehabilitować się 2,5 godziny dziennie. Tylko po to, żeby wrócić na ten stadion i zrobić awans swojej ukochanej drużyny. W między czasie godzisz się na wyjazd modelingowy na Fashion week do Mediolanu.
Zainteresowane są Tobą światowe marki, na które w sumie nawet Cię nie stać. CK, Dolce, ocenia Cię Giorgio Armani, jesteś w willi u Donatelli Versace, ale chcesz wracać, bo Twoja drużyna już trenuje. Pierdolisz wszystko, bukujesz bilet i wracasz następnego dnia okazuje się że dostajesz pokaz – nieważne, przecież masz już bilet, mimo że agencja wydzwania, wyjmujesz włoską kartę sim i wracasz następnego ranka do kraju. Wreszcie upragniony trening, myślisz o kontuzji, czy wszystko będzie ok, ale dajesz radę. Ciężko pracujesz, znów czujesz że żyjesz. Pierwszy sparing, czyste konto, nakręcony do pracy masz cel i mobilizacje, kasujesz facebooka, trzeba się przecież wysypiać po pracy, a nie przeglądać tablice.
Na jednym z treningów, tydzień po powrocie, strzela Ci kolano, tak, ta sama operowana noga. Nie jesteś w stanie stanąć na nodze, ani jej wyprostować. Karetka, w szpitalu uświadamiasz sobie, ze grasz w lidze ze studentami, stolarzami, sprzedawcami, masz stan nogi jak byś grał 30 lat, a sam masz 19. Przykre, ale prawdziwe – czytamy u popularnego „Dudiego”.
Testy w Polonii zakończył Hassan Ochidi. Zawodnik Ostrovii nie przekonał sztabu szkoleniowego…
Z portalem „Weszło!”, na którym cytowano historię Dudka możemy przeczytać także wywiad z Jakubem Tosikiem. Były obrońca Polonii zawdzięcza powrót do poważnej piłki Piotrowi Stokowcowi. – No chyba można tak powiedzieć. Po powrocie z Ukrainy wyglądało to przecież tak, że właściwie siedziałem w domu od początku grudnia i żadnych konkretnych propozycji na stole nie miałem. Wiadomo, jaka była wtedy sytuacja w Polonii, a z trenerem Stokowcem jakoś tak dobrze żyłem jeszcze z czasów Młodej Ekstraklasy, gdzie schodziłem czasami grać. Dogadaliśmy praktycznie w czasie jednej rozmowy. Dziś mogę powiedzieć, że wyszło mi to zdecydowanie na dobre, bo po tej nieszczęsnej Ukrainie odbiłem się psychicznie i wróciłem na właściwe tory. Jak widać trener Stokowiec okazał się bardzo dobrym wyborem.
„Tosiu” źle nie wspomina Józefa Wojciechowskiego, który jak sam twierdzi nigdy nie dostało mu się w mediach jakoś strasznie, a on też zawsze mi powtarzał: masz umiejętności jakie masz, ale zawsze się starasz, więc ja pretensji nie mam.
– Pamiętam nawet sytuację z renegocjacją umów. Siedzieliśmy na spotkaniu z prezesem i prawnikiem Polonii ja, mój agent Kubacki i Adam Kokoszka. Miało to być dogadane wcześniej, ale mój menadżer musiał wyjechać do Austrii, bo jego mama chorowała. Tymczasem prezes do niego dzwoni, żeby przyjeżdżał, bo trzeba renegocjować umowę, a on mówi, że nie ma jak, bo w Austrii jest i przyjedzie za kilka dni. No i siedzimy w końcu na tym spotkaniu, a Wojciechowski zaczyna jazdę z menedżerem. Różne teksty poleciały. Mój agent wstał i powiedział, że wychodzi, bo w takiej atmosferze rozmawiał nie będzie. No to ja też wstaję i szykuję się do wyjścia, a Wojciechowski do mnie tak: „Chcesz, możesz sobie przyprowadzić nowego agenta, prawnika czy kogo tam chcesz, bo z tamtym panem negocjować nie będę. Możemy też sami porozmawiać i załatwić to w pięć minut. Wiesz, co chcemy wprowadzić. Zgadzasz się czy nie?”. No i tak właśnie renegocjowałem swój kontrakt. Wojciechowski w ogóle był specyficzną osobą, wiadomo, ale swoim charakterem osiągnął sukces i jest dziś tu, gdzie jest. Nie dostał fortuny w spadku. Za to szacunek dla niego – zdradził na łamach portalu „Weszło!”.
Zupełnie w innym tonie mówi o Ireneuszu Królu. – Raczej „prezes”. Król to chyba jedyna osoba, o której nie mogę powiedzieć choćby jednego dobrego słowa. Też styczności z nim praktycznie nie miałem i nawet nie wiem do dziś czy to tak naprawdę on tym dyrygował czy może za sznurki pociągał ktoś inny. Nieważne. Każdy wie, co to za człowiek. Robił co chciał, gruszki na wierzbie obiecywał i wiadomo jak to się skończyło.
Wywiadu dla „Przeglądu Sportowego” udzielił Andreu Mayoral. Hiszpan przyznał, że jest na bieżąco z sytuacją w jakiej znalazły się „Czarne Koszule”. – Tak, jestem bardzo dobrze poinformowany. W Warszawie mam mnóstwo znajomych. To smutne, co się wydarzyło. Jest mi bardzo przykro. Spędziłem w tym klubie półtora roku, czułem się tam znakomicie, zawarłem wiele przyjaźni. Obecny trener Polonii Piotr Dziewicki jest moim przyjacielem. Utrzymuję też kontakty z Danielem Gołębiewskim, Iñakim Astizem i Ivanem Fernandezem, dawnym tłumaczem trenera José Bakero – mówi i twierdzi, że chętnie wróciłby jeszcze do Polski…
Zainteresowane są Tobą światowe marki, na które w sumie nawet Cię nie stać. CK, Dolce, ocenia Cię Giorgio Armani, jesteś w willi u Donatelli Versace, ale chcesz wracać,…
Gladiator