Ivans Lukjanovs ma według informacji „Przeglądu Sportowego” w tym tygodniu zostać zawodnikiem „Czarnych Koszul”. Łotewski napastnik podpisze kontrakt po przejściu testów medycznych i najprawdopodobniej będzie mógł zadebiutować w nowych barwach już w najbliższym spotkaniu z Lechem Poznań.
Na pozyskanie byłego gracza gdańskiej Lechii zdecydował się Piotr Stokowiec. – Nie potrzebowałem więcej czasu, bo znam tego zawodnika. Gdy pracowałem w Widzewie, w listopadzie 2008 roku, zaprosiłem go na testy do klubu. Wcześniej obserwowałem go na Litwie. Wiem, co potrafi, znam jego mentalność. Powinien nam pomóc – mówi „PS” trener Stokowiec.
Lukjanovs nie jest typem seryjnego strzelca. Jego osiągnięcie z 2009 roku (14 goli w 15 meczach) już raczej się nie powtórzy. Piłkarz ma realizować zadania sztabu szkoleniowego, co oznacza, że ma dogrywać Danielowi Gołębiewskiemu, który po zimowym okienku transferowym jest jedynym klasycznym napastnikiem Polonii.
Oprócz Lukjanovsa „Czarne Koszule” mają sprawdzić byłego napastnika bytomskiej Polonii Dawida Cempę. Młody ofensor mógłby być alternatywą dla „Dyzia”. To wysoki napastnik, który idealnie nadawałby się na środkowego w defensywnym ustawieniu z piątką obrońców lub takiego z zagęszczonym środkiem pola.
Oprócz wspomnianych napastników Polonia nadal testuje Krzysztofa Kopcińskiego i Piotra Piekarskiego. Do końca okienka transferowego pozostało już niedużo czasu. Działacze „Czarnych Koszul” mają czas do końca lutego.
Czesław Michniewicz w „Przeglądzie Sportowym” dokonał analizy gry Polonii w meczu z Lechią Gdańsk. – Polonia zagrała trzema stoperami, co było kluczowe przy dośrodkowaniach. To ustawienie nie pozwala grać przeciwnikowi prostopadłymi podaniami, bo obrońcy poruszają się bardzo blisko siebie i nie ma miejsca – tłumaczy szkoleniowiec. – Do takiego ustawienia trzeba mieć dobrych, szybkich skrzydłowych, którzy nie tylko dużo biegają, ale też dobrze radzą sobie w defensywie. Adam Pazio sprawdza się w tej roli, potrafi zakończyć akcję strzałem. Aleksandar Todorovski bardziej trzyma się linii i z jego strony jest mniejsze zagrożenie – dodaje.
Michniewicz krytycznie wyraził się natomiast o stoperach „Czarnych Koszul”. – Ale już sposób poruszania się stoperów był nie do zaakceptowania. Gdy widziałem, jak Martin Baran i Igor Morozov wracają pod własną bramkę, to miałem odczucie, że w szkole zapomnieli chodzić na lekcje wychowania fizycznego. Nie był to obrazek piłkarza ekstraklasowego – ocenia w „PS” były trener Polonii.
Zdaniem Michniewicza gra trzema obrońcami w piątkowym meczu z Lechem jest bardzo ryzykowna. – Gdy Polonia będzie musiała się odkryć, to w takim ustawieniu może się to źle dla niej skończyć, bo ci stoperzy nie są w stanie upilnować na przykład Ślusarskiego. No chyba, że dojdzie do nich Kokoszka, który jest szybszy – twierdzi szkoleniowiec i chwali Stokowca za dostosowanie taktyki do sytuacji personalnej. – To jedyne rozwiązanie, gdy supermarket o nazwie Polonia jest otwarty 24 godziny na dobę i w każdej chwili można z niego kogoś kupić – podsumowuje.
Również w „Przeglądzie” mogliśmy przeczytać, że inauguracja rundy wiosennej przy Konwiktorskiej zaskoczyła ekspertów. – W piątek w Warszawie zagrały dwie najbardziej osłabione zimą pod względem kadrowym drużyny. W efekcie mecz Polonii z Lechią był słabiutki. Do momentu bramki na 0:1 (83. minuta) w spotkaniu nie działo się kompletnie nic. Gra toczyła się głównie w środku pola, zawodnicy stwarzali mało sytuacji strzeleckich. Zawiedli następcy tych, którzy z różnych powodów opuścili zimą swoje drużyny. W „Czarnych Koszulach” Daniel Gołębiewski nie potrafił zastąpić ani Władimira Dwaliszwilego, ani Łukasza Teodorczyka, nie błyszczał również Paweł Wszołek. W Lechii z kolei brakowało Abdou Razacka Traoré. Nie to jednak najgorsze. Mecz w Warszawie wyglądał tak, jakby żadna z drużyn nie chciała nawet spróbować wywalczyć kompletu punktów. I wcale nie braki kadrowe doprowadziły do takiej sytuacji, tylko brak pomysłu na grę. Pomijając fantastyczną akcję bramkową drużyny gości, o reszcie tego, co się działo na boisku przy ulicy Konwiktorskiej, trzeba jak najszybciej zapomnieć – czytamy w „PS”.
O sukcesach Andreu Mayorala wspomina gdańskie wydanie „Wyborczej”. Hiszpan przeniósł się zimą do Realu Santander. Tam zbiera dobre recenzje. Andreu przeszedł do klubu, który znajdował się (i cały czas znajduje) w dużych tarapatach i walczy o utrzymanie w II lidze. Były piłkarz Lechii szybko wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie nowego zespołu – do tej pory rozegrał trzy mecze, wszystkie w pełnym wymiarze czasowym. Racing dwa z nich wygrał – 1:0 z SC Huesca oraz 2:0 z Mirandes – a Andreu w obu był wyróżniającym się zawodnikiem zespołu. Po spotkaniu z SC Huesca, swoim debiutanckim w nowych barwach, został nawet wybrany na najlepszego piłkarza meczu.
Racing przy dużym udziale Andreu dźwignął się w tabeli, i choć wciąż znajduje się w strefie spadkowej, to do bezpiecznego miejsca traci już tylko dwa punkty. Do końca sezonu pozostało jeszcze 15 kolejek.
Jestem za Lukjanowsem. Bramek raczej nie nastrzela, ale to sprawdzony walczak. No ten, tego – znakomicie absorbuje obrońców rywali. Bez ironii. Cempa też się może przydać.
A co się dzieje z Gruntem, który był bardzo bramkostrzelny w ME?
Wrócił do Sosnowca. W PP dwa gole zdobył. W II lidze idzie mu gorzej, bo w 6 meczach był nieskuteczny :/
Grunt ma kontuzję. Obecnie dochodzi do siebie po kontuzji, ale nawet sam ich trener mówi, że to dla nich podstawowy zawodnik i czeka, aż wróci, także ściągniecie go z powrotem do nas to chyba naprawdę niezła opcja. Przynajmniej lepsza niż Cempa…
Za późno raczej na ściągnięcie… z drugiej strony na lato za późno będzie raczej… Sosnowiec go nie puści łatwo. Pamiętam jak swego czasu zepsuli karierę Adrianowi Markowi, którego nie sprzedali!
Jasne, ale i tak lato będzie lepszym okresem na jego ściągnięcie. Niech się teraz chłopak na spokojnie odbuduje złapie formę, a Stoki będzie wiedział jak z niego wycisnąć tego co najlepsze. Tak wiem, że to tylko pobożne życzenia, ale cóż począć…