W lecie 2012 roku kibicom Polonii Warszawa wydawało się, że trudniej już nie będzie. Po tym jak w końcu okazało się, że żadnej przeprowadzki nie będzie z klubu odeszło kilku czołowych zawodników drużyny: z kapitanem (Łukasz Trałka), dwoma rozgrywającymi (Róbert Jež i Bruno), dwoma obrońcami Reprezentacji Polski (Tomasz Jodłowiec i Maciej Sadlok) i próbowanym w reprezentacji bramkarzem (Michał Gliwa) na czele. Co więcej pieczę nad tą rozbitą bandą przejął Piotr Stokowiec, którego doświadczenie na ławce trenerskiej ograniczało się do wcześniejszej asystentury (kilku bardziej znanym szkoleniowcom), prowadzeniem pierwszej Polonii w 1 przegranym meczu i zdobycia mistrzostwa wiosny z polonijną drużyna Młodej Ekstraklasy w sezonie 2011/12.
Oczywiście wśród kibiców Polonii znaleźli się hiperoptymiści, którzy pisali, że te straty to tak właściwie nie straty (a jak to padło kilkukrotnie na forum piłkarski szrot przepłacany przez Józefa Wojciechowskiego), że zostali w klubie najważniejsi piłkarze i w zasadzie da się z tego poskładać naprawdę ciekawą drużynę. Z perspektywy czasu trzeba im przyznać rację (chociaż chyba nie we wszystkich aspektach), zaznaczyć jednak należy wielką robotę wykonaną przez sztab szkoleniowy. Ogrom pracy jaki z tą zgrają piłkarzy wykonał trener Stokowiec (i jego współpracownicy) zasługuje na najwyższe słowa uznania. Piłkarscy spece i komentatorzy przecierali oczy ze zdziwienia gdy nasza, skazywana na degradacje Polonia, ogrywała na wyjazdach Lechię, czy Wisłę, grała jak równy z równym z głównymi kandydatami do mistrzostwa Lechem, Legią i Śląskiem, a kiedy jej sposób grania został rozszyfrowany przez przeciwników potrafiła uciułać tyle punktów by starczyło na zajęcie miejsca na podium.
Tak to była piękna runda, która przyniosła nam kibicom mnóstwo powodów do radości i dumy. W końcu jak sami twierdziliśmy młodzi piłkarze, którzy w sercu mieli Polonię pomimo przeciwności losu potrafili podnieść się na wyżyny swoich umiejętności po to aby wychodzić co tydzień na boisko i gryźć trawę aby wygrywać kolejne mecze. Tak to było COŚ.
Później zaczęły docierać do nas sygnały, że w klubie jest naprawdę źle, a piłkarze nie dostają wypłat na czas. Jednak tuż przed nowym rokiem usłyszeliśmy zapowiedź Prezesa Ireneusza Króla (co z reszta zostało nawet napisane w specjalnym komunikacie na oficjalnej stronie internetowej klubu), że zostało osiągnięte porozumienie i skład nie będzie osłabiany, a wręcz przeciwnie Pan Prezes myśli o wzmocnieniach gwarantujących pozostanie w walce o miejsca dające co najmniej prawo gry w europejskich pucharach.
Tego, że były to puste zapowiedzi spodziewała się chyba większa część z nas. Z różnych źródeł zbliżonych do piłkarzy i klubu otrzymywaliśmy informacje o problemach i sposobach ich rozwiązywania. Trzeba przyznać, że słowo ROZWIĄZYWANIA ma tu kluczowe znaczenie, bo w taki właśnie sposób pozbyliśmy się dwóch (jak na nasze warunki) wybitnych zawodników. Polubownie z klubem rozstali się Marcin Baszczyński (nasz najlepszy środkowy obrońca i człowiek, który swoim doświadczeniem gbltrowadzał spokój nie tylko w formacjach defensywnych, ale – być może przede wszystkim – w klubowej szatni) i Tomasz Brzyski (czyli zawodnik, który był naszym najlepszym asystentem w rundzie jesiennej i etatowym wykonawcą stałych fragmentów gry). Co gorsza obaj Ci zawodnicy odeszli do drużyn (Baszczyński do Ruchu, a Brzyski do Legii), które stanowią dla Polonii bezpośrednią konkurencje w walce o czołowe lokaty (tak zdaję sobie sprawę, że akurat my o te lokaty raczej walczyć nie będziemy, ale o tym później), ale cóż, tak to wygląda, gdy chce się piłkarza pozbyć, a nie odsprzedać, kiedy to klub ma prawo negocjować z różnymi klubami i ma jakikolwiek gbltływ na to gdzie odejdzie dany zawodnik. Inaczej sytuacja wygląda z Łukaszem Teodorczykiem i Pawłem Wszołkiem, akurat tę dwójkę nasz Prezes chce sprzedać (nie bacząc na to w jakim stopniu osłabi to drużynę), gdyż widzi w tym możliwość zdobycia pieniędzy (miejmy nadzieję, że ewentualne zyski zostaną wykorzystane na potrzeby klubu). Dlatego też w sytuacji gdy okazało się, że Teodorczykowi kończy się kontrakt Prezes gbltadł w szał i zaczął udzielać w prasie wywiadów jakby żywcem wyjętych z okresu prezesury JW, a później tak mu zależało na przyjęciu oferty Hanoveru i pozbyciu się Wszołka (który po sezonie mógłby odejść z Polonii na zasadzie prawa Webestera).
Co nas czeka teraz?
Wydaje mi się, że coraz poważniej możemy brać pod uwagę możliwość odejścia kolejnych graczy. Podobno Đorđe Čotrą zainteresowany jest Lech (pytanie tylko, czy będzie miał pieniądze skoro Król nie chce zgodzić się na wymianę Jacek Kiełb za Teodorczyka i żąda za napastnika zapłaty w gotówce), następni do odejścia pewnie będą Mariusz Pawełek, który stracił miejsce w bramce kosztem Sebastiana Przyrowskiego i Aleksandar Todorovski, który również zarabia (a przynajmniej powinien) pensję, którą wynegocjował z Wojciechowskim i pewnie Pan Król będzie chciał się go pozbyć na zasadach zbliżonych do ROZWIĄZAŃ zastosowanych w przypadku „Baszcza” i „Brzytwy”. Dotychczas nierozwiązana pozostaje również kwestia Władimira Dwaliszwiliego, który ma podobno wrócić do klubu i na 90% (jak przyznał Prezes Król) będzie w rundzie wiosennej grać przy Konwiktorskiej – nie wiem jak Wy, ale ja do tej informacji podchodzą z naprawdę duuuuuużym dystansem.
Na końcu całej tej machiny ROZWIĄZYWANIA problemów Polonii znajduje się Piotr Stokowiec, który po raz drugi w ciągu roku musi podjąć się budowy czegoś z niczego. Zadanie tym razem ma o tyle trudniejsze, że zamiast,( co prawda przetrzebionego składu, ale jednak) składu, który się zna i współpracuje razem od co najmniej 6 miesięcy, który należy uzupełnić, tak aby stanowił drużynę, musi ponownie budować wszystko od początku, bo chociażbyśmy znów się uparli i wrzucali swoje propozycje zestawienia drużyny na wiosnę faktem jest to, że Stokowiec wiosną nie będzie mógł skorzystać z co najmniej 4 piłkarzy (Baszczyński, Brzyski, Wszołek i Teodorczyk), którzy stanowili siłę, serce a nawet płuca tej drużyny, jeśli do grona odchodzących dołączą wspomniani Pawełek, Čotra i Todorovski to okaże się, że musimy uzupełni luki na bez mała 6 pozycjach (Pawełka będzie mógł zastąpić młody Dominik Budzyński), a jeśli odejdzie jeszcze Dwaliszwili to trener Stokowiec będzie musiał sobie zadać pytanie zbliżone do pytania zadawanemu premierowi RP – „Jak grać Trenerze? Jak grać?”, w szczególności, że ubytki kadrowe zastępowane są przez piłkarzy dotychczas grających nie wyżej niż na drugim poziomie rozgrywkowym (z Polski Daniel Ciach, Martin Baran, czy z zagranicy Aleksandr Kokko), którzy bynajmniej nie gwarantują utrzymania dotychczasowego poziomu gry.
W mojej opinii Stokowca czeka misja o wiele cięższa niż latem – oczekiwania są znacznie wyższe (zarówno co do stylu gry, jaki i zajmowanego miejsca), a skład personalny o wiele słabszy. Jeśli jednak trener Stokowiec doprowadzi Polonię w tym sezonie do Europy to dokona czynu wręcz niemożliwego, porównywalnego z tym, który został osiągnięty w taki Hollywoodzkich produkcjach jak „Sezon rezerwowych”, czy „Pierwsza liga”, gdzie banda nikomu nieznanych, lub prawie emerytowanych zawodników (odpowiednio w footballu amerykańskim – „Sezon rezerwowych” i w baseballu – „Pierwsza liga”) musiała wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności aby uchronić klub przed likwidacją. – Swoją drogą może emisja któregoś z tych filmów byłaby dobrą motywacją dla naszych piłkarzy przed zbliżającą się rundą. – Co więcej trener Stokowiec może naprawdę dużo zyskać, gdyż jeśli uda mu się stworzyć ponownie maszynkę do wygrywania to po sezonie może go czekać transfer do bogatszego klubu, lub nawet większy awans sportowy i transfer zagraniczny, a kto wie w przyszłości może nawet transfer najwyższy, którego drogę przetarł Waldemar Fornalik. Jednym słowem: Panie trenerze ja w Pana wierzę i liczę na powtórkę z rundy jesiennej!!!
Ps. Wbrew temu co napisał w swoim felietonie trickywoo (tutaj) ja jednak mam nadzieje, że mamy chociaż jednego prawdziwego Polonistę, który ma nasz klub w sercu (pomimo, że nie jest jego wychowankiem), a tym człowiekiem jest właśnie Piotr Stokowiec!!!