No i jak zwykle rację miał ten, kto przewidywał najgorszy scenariusz, czyli Sneer. Cóż żyjemy w takim kraju i czasach, że czarnowidztwo obarczone jest najmniejszym ryzykiem tego, że się nie sprawdzi.
Ireneusz Król mnie zawiódł. Nie to żebym w niego mocno wierzył od początku, ale jednak byłem ostrożnym optymistą i uważałem, że nie można człowieka dyskredytować dopóki się go nie obejrzy z bliska. No to się obejrzało, a widok jest raczej tragiczny, choć może też nieco groteskowy. Otóż mamy do czynienia z typowym produktem polskiego „byznesu”, człowiekiem znikąd, o niezbyt dobrze rozpoznanym źródle pieniędzy i zakresem działań, w końcu okazującym się gościem zmuszonym do drakońskich oszczędności na każdym kroku.
OK, oszczędności i niedobory w kasie mogę zrozumieć, ale po co sprzedawać twarz i niszczyć własny wizerunek mamiącymi, a nieprawdziwymi wywiadami i wypowiedziami, na które pan prezes ma duży (z wyjątkiem niechęci do udzielenia akurat nam wywiadu) apetyt. Myślę, że gdyby po ludzku powiedział: „słuchajcie , nie stać mnie, ale ten klub i tak nie miał lepszych opcji więc zrozumcie że tylko tak możemy razem przetrwać”, to pewnie byłoby nam go łatwiej zrozumieć i zaakceptować. Człowiek, który chce pozować na więcej niż jest, nie staje się przez to ważniejszy tylko śmieszniejszy!
Ale dość o tym, bo chciałbym zająć się raczej piłkarzami, zwłaszcza tymi którzy nas opuszczają, a także naszym kibicowskim idealizmem, jawiącym się jak słynne rzekome szarże kawalerii na czołgi, jeśli by już koniecznie szukać jakichś odniesień.
Kogo straciliśmy, kogo raczej pożegnamy, kto jeszcze może zniknąć?
Wymieńmy: Edgar Çani – historia tak dobrze znana i ograna, że nie ma co się nad nią rozwodzić, Marcin Baszczyński, Łukasz Teodorczyk, Tomasz Brzyski, Paweł Wszołek, Mariusz Pawełek, Władimir Dwaliszwili, Aleksandar Todorovski, Ðorđe Čotra…. Ufff, sporo, ale po kolei. Odchodzić można na różne sposoby, z mniejszą lub większą klasą.
Marcin Baszczyński, ten ją ma. On zawsze podkreślał, że Chorzów jest mu bliski. On już powoli kończy swoją przygodę z piłką, musi myśleć trochę o przyszłości. Polonia nie była w stanie płacić mu pełnego kontraktu, tymczasem Ruch zaoferował kontrakt na dwa lata i pewnie jakieś miejsce przy klubie w przyszłości. Czy możemy mieć do niego pretensje? Nie! Marcinowi trzeba podziękować za grę, za to że był opoką, wokół której budowała się drużyna po odejściu niechlubnego JW. Dziękujemy i będziemy Cię dobrze wspominać.
Tomek Brzyski, takoż z chorzowską przeszłością, ale już bez takich w tamtą stronę sentymentów. Jemu podoba się w Warszawie, też ma już swoje lata i niekoniecznie musi powtórzyć jeszcze kiedyś taka rundę, jaka miał na jesieni. Z nim też był problem płacowy, zasugerowano mu żeby sobie poszedł. No i poszedł, tyle, że na Legię. Trudno się z tym pogodzić nam kibicom. Ale żyć trzeba, a pieniądze są zawsze takie same, ważne aby je mieć szansę zarobić. Jestem zdania, że jeśli nie zacznie robić sobie albumowych kolekcji z paluszkami w L, całowaniem godełka i tekstami, że wreszcie może być dumny z gry w prawdziwym , wielkim klubie, to nie powinniśmy go za bardzo piętnować.
Następny w kolejce – Paweł Wszołek, chłopak który nam zaimponował swoim podejściem. Wygląda bardzo ładnie, ale czy on przypadkiem się bardziej nie zastanawia nad tym co robi? Wyszło ekstra, ale może był to element właściwie przeprowadzonego osobistego marketingu, pokazania swojemu menago (za to super brawa!) i paru innym osobom, że nie jest workiem kartofli, ma swoją godność i odpowiednio się ceni? W końcu pomnożył swoją gażę, a i klub chyba coś tam więcej otrzyma.. Tak czy inaczej bardzo mi się załatwienie sprawy przez Pawła spodobało i będę trzymał kciuki za jego dalszą karierę!
Wreszcie Łukasz Teodorczyk, „prawdziwy polonista”, de facto wychowanek, chłopak otoczony po każdym meczu wianuszkiem wiernych fanów, z którymi robił sobie zdjęcia. Najbardziej polonijny gracz obok naszego kapitana. W ostatnim okresie zacząłem u niego dostrzegać niepokojące objawy, nazywane przez niektórych gwiazdorzeniem – ledwo odpowiadał na powitania i pozdrowienia, nos miał wysoko zadarty, na boisku robił się coraz to bardziej egoistyczny. Nie znam Teo na tyle, aby autorytatywnie wypowiadać się o jego przymiotach intelektualnych, ale on, w odróżnieniu od Pawła, wygląda na gościa totalnie zdominowanego przez swojego agenta, osobiście nie mającego własnego zdania, bezkrytycznie dającego się popchnąć tam gdzie panu Marcinowi Kubickiemu by pasowało. Znamiennym jest zdanie wypowiedziane przez tego menago: podjęlibyśmy rozmowy z każdym, ale nie z Polonią! Ciekawe… Wydaje się oczywistym, że chodziło tu wyłącznie o partykularny interes tego agenta – jeśli „Teo” pozostałby w klubie, to gostek nie załapałby się na prowizję. A on ma zdaje się w pompie czy „Teo” zagra gdzieś coś , czy nie, ważna jest prowizja! Znowu mówimy o pieniądzach, ale tym razem to one śmierdzą na kilometr! I tak do „Teo” mam kilka uwag:
- że zdeptał swój tworzony wizerunek prawdziwego polonisty,
- że nie potrafił samodzielnie pokierować (jak Paweł) własną karierą. Można powiedzieć, że talent Wszołka jest zdecydowanie wyższej marki, ale jednak i Łukaszowi go odmówić nie można,
- że już w momencie kiedy zdecydował się iść do Lecha (prawdopodobnie za analogiczne pieniądze jakie otrzymałby w Polonii), to od pierwszej sekundy zaczął się ślinić jakie to szczęście go spotkało, że trafił lepiej niż do Barcelony, że teraz to tytuł jest o krok, że fantastyczny klub ,a nie jakiś kurnik itd. itp. Jakbym widział Trałkę w lecie – ZERO godności, ZERO szacunku do tego co za sobą zostawił, bo o latach spędzonych na K6 zdaje się nawet nie zająknął.
O reszcie nie piszę, bo to ciągle przyszłość, haha.
A teraz konkluzja. Na forum często można się spotkać z określeniami naszych czytelników na temat tego kto jest prawdziwym, a kto nie polonistą. Pamiętacie to szczucie na Adama Pazia przed sezonem? Później przyszła chyba pora na Mateusza Michalskiego czy Mateusza Glińskiego, już nie pamiętam. Pomyślcie, jak to się ma do casusu pana Teodorczyka? Tego polonijnego prawdziwka, który nawet się za dobrze nie sprzedał, a i tak skalał własne gniazdo.
Musimy zapomnieć o tym przywiązaniu do barw klubowych. Musimy dostrzec, że nadeszły czasy gladiatorów, ludzi dla których gra w piłkę jest tylko wykonywanym zawodem, którzy na ewentualne sentymenty mogą mieć czas dopiero na koniec kariery, jak to jest z „Baszczem”. Cieszmy się kiedy nasz kontraktowy zawodnik rzetelnie wykonuje swój zawód, swoją grą daje nam radość i satysfakcję. „Lado” nigdy nie deklarował dozgonnej miłości, za to gra tak jak powinien i za to go cenimy. Osobiście wolę doskonale grającego dla klubu Pazia z jego kolegami kibicującymi Legii, niż „patriotę” „Teo”, który o Polonii zapomniał po 15 minutach od wyjścia z terenu klubu.
Nie przejmujmy się rotacjami w składzie – Polonia przetrwa! Z tym prezesem, albo innym, w ekstraklasie lub nieco niżej. Zobaczymy nowych graczy, oczywiście znowu najemników, typu Aleksandr Kokko, czy chłopaki z pribałtiki. Nie podniecajmy się ludźmi – oni przychodzą i odchodzą, liczy się klub, jego historia, teraźniejszość i przyszłość, jego i nasza godność i honor!